Dziś wstrząsająca relacja pielęgniarki oddziałowej z jednego z Łódzkich szpitali…
,, Jestem przykładem pielęgniarki oddziałowej mobbingowanej, szykanowanej przez pielęgniarkę naczelną jednego z szpitali pediatrycznych w Łodzi.
W dniu grudniu 2016 straciłam cały swój dorobek pracy , godność i w ciągu 10 minut zostałam zdegradowana do poziomu zerowego.
W wyżej wymienionym szpitalu pracowałam w latach 1989 – 2017.
Pracę zaczynałam w oddziale ogólno pediatrycznym jako pielęgniarka odcinkowa.
Obecna pielęgniarka naczelna piastuje stanowisko od 18 lat, gdzie przez te lata stworzyła sobie klikę z pielęgniarek oddziałowych oraz innych pracowników.
W roku 1998 zostałam zastępcą oddziałowej polikliniki, a w roku 2012 zostałam p.o. oddziałowej. Przez 1,5 roku uporządkowałam pracę w poliklinice, wyposażyłam poradnie
w nowe meble, poprawiłam pracę rejestracji pacjentów. Dbałam o prawidłowe procedury i również prowadziłam rozliczenia z NFZ.
Moje problemy zaczęły się w momencie połączenia szpitali. We wrześniu 2013 r. pielęgniarka naczelna, w obecności społecznego inspektora pracy, pani zajmującej wówczas
i do chwili obecnej stanowisko kierownika Centralnej Sterylizatorni poinformowała mnie, że rzekomo w wulgarny sposób odniosłam się do jej osoby. Poprosiłam o konfrontację z osobą, która doniosła tę informację, której mi odmówiono. Zostałam też pomówiona, że krzyczę na pielęgniarki w poliklinice. To podczas rozmowy, którą uznałam wówczas jako początek nagonki na moja osobę, pielęgniarka naczelna i pani społeczny inspektor pracy krzyczały na mnie. Dodam, że do tego dnia nigdy nie było na mnie skarg.
Wówczas na wniosek pielęgniarki naczelnej z powodu domniemanego nadmiaru obowiązków zdjęto mnie ze stanowiska oddziałowej polikliniki. W zamian, stworzono dla mnie stanowisko koordynującej w innej komórce szpitala. W miejsce dodatku funkcyjnego dla oddziałowych, który mi odebrano, dano mi dodatek dla zastępców oddziałowych. Byłam pielęgniarką koordynującą samą dla siebie, ponieważ w wyżej wymienionych miejscach byłam jedyną pielęgniarką tam pracującą.
W styczniu 2016 r. zostałam powołana przez kierownika kliniki na stanowisko p.o. oddziałowej jednego z oddziałów oraz kontynuowałam pracę w innych komórkach ku niezadowoleniu naczelnej pielęgniarki i pielęgniarek pracujących w tym oddziale. Był to jeden z najgorszych oddziałów w szpitalu. Panował tam chaos personalny, brak sprzętu, itp. W związku z połączeniem szpitali zmieniły się procedury i standardy. Powoli starałam się je wdrażać.
W niedługim czasie pierwszy raz w swojej kadencji naczelna pielęgniarka rozpisała konkurs na oddziałową do siedmiu oddziałów. Konkurs przegrałam z kandydatką działającą w OIPiP, która była przyjęta do pracy 3 miesiące przed konkursem. Konkurs niestety był „ustawiony” przez naczelną, oddziałową OIOM-u i pielęgniarkę epidemiologiczną. Dyrekcja szpitala unieważniła konkurs. Następny odbył się w innym terminie, gdzie byłam jedyną kandydatką.
Kilka miesięcy później rozpoczął się wobec mnie proces nękania. Zostałam oskarżona o arogancję wobec rodziców dzieci leczonych w poradni, o niewłaściwe ingerowanie w obowiązki pielęgniarek pracujących w oddziale, byłam ignorowana przez pracowników, podnoszono na mnie głos w obecności rodziców dzieci i studentów. Zostałam również posądzona o pobicie sekretarki medycznej (wykorzystano i wyolbrzymiono niezręczną sytuację podczas niezamierzonego chwycenia owej pani za rękę podczas zamykania drzwi do gabinetu), nakłonione zostały pielęgniarki do podpisania skargi na mnie za rzekome pobicie tej pani. Kilka dni później, wykorzystując moje zszokowanie skargą
i stres, jaki wówczas odczuwałam, zostałam nakłoniona do podpisania dokumentów, które
w jednej chwili zniszczyły cały mój dorobek. Plotki i groźby pod moim adresem skutecznie odbierały mi godność. W skład komisji antymobbingowej w tej placówce wchodzą, niestety, osoby połączone wzajemnymi relacjami, co uniemożliwia bezstronną ocenę sytuacji.
Skarga na mnie została również złożona do Rzecznika Zawodowego OIPiP. Ostatecznie moja sprawa została umorzona, gdyż oceniono, że wszelkie zarzuty wobec mnie były bezpodstawne.
W wyniku tych wszystkich zdarzeń zostałam przeniesiona do oddziału chirurgii onkologicznej dla dorosłych, mimo, że posiadam specjalizację z pielęgniarstwa pediatrycznego. Oprócz godności i dorobku zawodowego, poniosłam także straty finansowe. Finalnie musiałam zmienić miejsce pracy, ponieważ wciąż roznoszone plotki szkalujące moją osobę uniemożliwiały mi spokojną pracę w dobrej atmosferze. Dodam, że stanowisko oddziałowej otrzymała dobra koleżanka pani naczelnej.
W tym ośrodku pediatrii w Łodzi naczelna pielęgniarka nie potrafi podejmować samodzielnych decyzji, rozmowy z pracownikiem odbywają się przy osobach trzecich, które mają znaczny wpływ na wszelkie decyzje, przyzwala na obmawianie, kłamstwa, a także sama uczestniczy w tych procederach.
W tej placówce wiele osób jest zastraszanych, wiele zmuszone było zmienić pracę. Rządzi klika składająca się z przewodniczącej związków zawodowych, pielęgniarki epidemiologicznej, społecznego inspektora pracy oraz samej naczelnej pielęgniarki.
Grupa ta niszczy osoby, które są ambitne, podnoszą swoje kwalifikacje, zdobywają uznanie.
Po 32 latach nienagannej pracy w pediatrii, 8lat przed emeryturą musiałam zmieniać pracę, tracąc godność, szacunek i dorobek zawodowy.
Poczucie krzywdy wzmacnia fakt, że mobberzy pozostają bezkarni, czyniąc nadal wiele zła w miejscu pracy”.
E.B.
Serdecznie współczuję Pani,ponieważ ja także doświadczyłam mobbingu w miejscu pracy-szpitalu.Bylam od 14lat rejestratorką medyczną na oddziale.Moim przesladowcą była oddziałowa tegoż oddziału,osoba ,która krzywdzi do tej pory,tylko ,że nie że już nie mnie.Nie ma pomocy od nikogo,chociaz Każdy to widzi,począwszy od p.naczelnej do koleżanek pielęgniarek i innych osób pracujących w szpitalu.Ja się uratowałam-odeszłam.Jest to najgorsza rzecz jaka przytrafiła mi się w życiu.Dlatego życzę siły i wytrwałosci!.
Ja również doświadczyłam mobbingu w dwóch szpitalach obecnie się leczę bo nie jestem w stanie pracować!!! W kwietniu idę na emeryturę nigdy do szpitala i do środowiska tego nie wrócę. Bagno jakiego świat nie widział !!!! Szpital na Banacha!!!!!! I jeszcze jeden ale to jak przejdę na emeryturę pozdrawiam wszystkie które maja problem
Pracuje w prywatnym szpitalu. Moja koordynujaca mobbingu mnie i inne dziewczyny. Podstawową kara jest to, że ucina nam dyżury, ignoruje na każdym polu i traktuje nas jak dziewczynki do wynajęcia – większość to umowa zlecenie i kontrakt. W związku z tym że mamy lepsze wykształcenie niż ona i ciągle się kształcimy nie znosi rozmów o tym, że mamy specke, studia,kursy jak układa grafik. Mamy być dyspozycjne bo korpo jest najważniejsze wg niej a dla nas to miejsce pracy gdzie jest pacjent a nie klient. Mnie osobiście nie cierpi, bo pacjenci mnie lubią, szanują, pytają się gdzie jestem jak mam wolne. Lubią mnie lekarze jaki i panie sprzątające. Momentami się wsciekalam że łzami oczach ale przekulam złość w siłę i każda jej flustracja co do mojej osoby daje mi skrzydeł. Kończąc oddziałowa się bywa a PIELĘGNIARKA się jest. W korpo dziś jesteś jutro Cię nie ma. Ja przetrwam???
Praca w korpo ma dużo plusów. Jednym z nich są procedury i jasne reguły gry ( czyt. pracy ). Jeżeli dochodzi do problemów to coś musi nie grać i nie działać. Myślę że na poziomie pracownik-przełożony sprawa jest do wyjaśnienia, bo inaczej dochodzi do szkody na rzecz pracodawcy. Pracownicy są bardzo cenni, najcenniejsi dla prywatnego pracodawcy i jego obowiązkiem jest ukrócić chore układy, które zawsze są dla niego przeszkodą w osiąganiu zamierzonych celów ( zysków ).
Ja również przeszłam wiele…Rozumiem i szczerze współczuję. Najważniejsza jest godność osobista człowieka i szacunek do samego siebie.
Jeśli walka z tzw. wiatrakami jest aż tak wyczerpująca – proszę zadbać o samą siebie. Trzeba rozważyć wszystkie za i przeciw i podjąć najlepsza dla siebie decyzję ale po wypoczynku i zdystansowaniu się do sprawy. Długie L4 na stres i zszargane nerwy zawsze się przyda. Własne zdrowie fizyczne i psychiczne to podstawa.