MIAŁEM DOŚĆ!
Moja przygoda z medycyną estetyczną zaczęła się przypadkiem.
Pracowałem na ,,R-ce” kardiologicznej. Zespół bardzo dobry merytorycznie, od którego wiedzę i umiejętności mogłem czerpać dosłownie całymi wiadrami, praca bardzo ciekawa i rozwijająca, atmosfera niezła, ale ten sam problem co wszędzie…
Z każdą wypłatą czułem się, jakbym dostawał mokrą, brudną szmatą prosto w twarz…
Szpital oferował kursy, szkolenia, możliwości rozwoju, ale też i najniższą stawkę za pracę na Sali „R” w Warszawie. 2600 zł ze wszystkimi dodatkami za etat.
Wynajem pokoju to 1000 zł , kawalerki 1700 zł. 1000 zł zostawało na wegetacje, bo po opłatach za telefon, Internet, kartę miejską, wystarczało wyłącznie na skromne jedzenie.
I tak od wypłaty do wypłaty… Na zakupy „ekstra”, czyli ubranie, czy przyjemności, trzeba było dodatkowo pracować, albo poprosić rodziców o wsparcie.
Nie …. nie jestem „bananowym” dzieckiem, które wszystko wyciągnie od ,,starych”. Zresztą moi rodzice, choć pracowali ciężko i pomagali przez całe studia, ile tylko mogli, to nie miałem czelności oczekiwać od ojca zakupu samochodu za 20-30 tys. takiego, jak ma mój kolega, czy na nowego laptopa, bo mój ma 5 lat i zalałem go herbatą. Albo też oczekiwać od rodziców, by wzięli kredyt i spłacali do końca życia, by kupić mi mieszkanie.
Nie, do wszystkiego postanowiłem dojść sam.
Praca w tym szpitalu nie była łatwa. Zakłucie igłą od pacjenta, ślina i krew w oku, co skutkowało dwukrotnie, pełnym pakietem badań na HIV, HCV. Zdarzyło mi się pracować z urazem barku przez 2 tygodnie, wspierając się lekami przeciw/bólowymi.
Bywało, że pacjent ganiał nas z nożyczkami po oddziale, właściwie to pokoju 16-łóżkowym, a dwa razy znalazłem się jako pacjent na własnym oddziale, bo podczas dyżuru wystąpił u mnie częstoskurcz nadkomorowy (zaburzenie rytmu serca, z tętnem około 300 u/min).
Ta przypadłość dotknęła nie tylko mnie, ale i pięć innych osób z zespołu. Przeszedłem zabieg zwany ablacją, czyli przerywanie połączeń nerwowych w sercu, po którym moja kondycja pozwalała mi ledwie wejść na 4 piętro, bo na 5 bym chyba zemdlał. Przytyłem prawie 20 kilo. Takie są skutki pracy po 300-400 godzin miesięcznie przez kilka lat, w ciągłym stresie, w nieregularnych zmianach, brak snu przez 36-42 godziny. A miałem jedynie 26 lat…
Na pokładzie wybuchł bunt! Nie będę wskazywał siebie jako prowodyra, ale powiedziałem jasno: albo dostanę podwyżkę, albo odchodzę. Nie dostałem… i jako jedyny z ponad 30 osobowego zespołu uniosłem się honorem i zgodnie z zapowiedzią złożyłem wypowiedzenie. Dlaczego inni tego nie zrobili ? Bo wmawiano im, że po 20 latach pracy na jednym oddziale, na innych sobie nie poradzą. W zespole młodsi spodziewali się potomstwa, zaciągnięte kredyty na wysokiej klasy samochody, mieszkania, czy domy , a raty w wysokości pensji…
Kilka miesięcy później odeszło z placówki jeszcze 5 osób, a na dyrekcję padł blady strach i nagle pieniądze na podwyżki się znalazły.
Szukając pracy zainteresowany byłem głównie anestezjologią i zupełnie przypadkiem okazało się, że w jednej z klinik są wykonywane operacje powiek i poszukują pracownika z moimi kompetencjami.
MAŁE NIEPOROZUMIENIE
Na rozmowę kwalifikacyjną poszedłem lekko mówiąc, nie wyspany, po maratonie nocnych dyżurów, z potarganymi włosami, brodą spiętą w kitę (miałem długą, zapuszczałem na wikinga), kompletnie nie pasowałem do tego miejsca. Jedyne co mnie ratowało to garnitur i dość mocne, jak na mój wiek CV.
Rozmowa z kierownikiem Centrum poszła dość gładko, podobało mu się doświadczenie, kursy, mój angielski był na odpowiednim poziomie, porozmawialiśmy o kierunku mojego rozwoju i o tym, co chciałbym robić. Byłem przekonany, że będę tylko na chwilę, jako asysta przy operacjach i zabiegach chirurgicznych, a nagle padła propozycja pracy na pełny etat. Moja praca, zaś, miałaby polegać na wykonywaniu zabiegów z medycyny estetycznej…
Przecież ja nie miałem o tym bladego pojęcia!
Dla mnie kosmetyki to mydło, szampon, coś do golenia, coś po goleniu, antyperspirant i perfumy…. No dobra i krem, ale tak nienawidzę uczucia posmarowanej nim skóry, że narzeczona smaruje mi ręce i łokcie jak śpię…
Widząc moje zdziwienie Pan kierownik, bardzo spokojnym tonem powiedział: ,,Nie przejmuj się, dasz radę – lepiej douczyć pielęgniarkę kosmetologii, niż kosmetologa medycyny”.
TRUDNE POCZĄTKI
Wszelkie czynności typowo pielęgniarskie, sterylizacje, asysty zabiegowe nie były dla mnie żadnym problemem. Musiałem jedynie zapamiętać gdzie coś leży.
Gorzej było z zabiegami estetycznymi. W toku studiów, treści kształcenia z dermatologii jest tylko kilka godzin. Nie miałem wiedzy, ani jak wygląda cera naczynkowa, ani czym się rożni trądzik różowaty od młodzieńczego. Bryczesy? – myślałem, że to spodnie do jazdy konnej.
Wszystkie wolne chwile poświęcałem na uzupełnienie wiedzy. Doszło nawet do tego, że sypiałem w czworokącie – ja, narzeczona, Stefan (kot) i książka do dermatologii. Dostałem również skrypty do zabiegów, trenowałem je przez miesiąc, pod okiem doświadczonych koleżanek, na innych członkach zespołu, czy znajomych przyprowadzanych do kliniki po pracy. Po miesiącu był egzamin: praktyczny u koleżanek, teoretyczny u doktora, a następnie zewnętrzny u producenta sprzętu… i w końcu klienci.
Facet, pielęgniarz, robiący zabiegi był swego rodzaju egzotyką. Do tej pory prawdopodobnie jestem jedynym mężczyzną, który robi zabiegi w tak szerokim zakresie. Ku zdziwieniu dyrekcji, która była przeciwna zatrudnieniu mnie (ze względu na płeć) i zadowoleniu kierownika, pula moich pacjentów rosła bardzo szybko, co wraz z ilością godzin, jaką byłem w stanie pracować spowodowało, że po 3 miesiącach dostałem najwyższą premię za największą ilość wykonanych zabiegów.
Miny dyrekcji mogę sobie tylko wyobrazić…pozdrawiam.
ROZWÓJ
Za poszerzającą się wiedzą i z kolejnymi kursami powiększał się mój zakres zabiegów, a co ciekawe również pozycja na rynku. Na samym początku Pan kierownik zaproponował mi udział w kursie z Makijażu Permanentnego/ Pigmentacji Medycznej.
Wówczas najbardziej ucierpiała podłoga z linoleum w kuchni. Ucząc się tatuować, bo pigmentacja to płytki tatuaż, ciąłem kawałki podłogi i robiłem na nich wzory, plamki, usta, brwi, kreski, róże, kotki, czy kalafiora.
Kolejną nieszablonową i przełomową technologią w moim życiu była terapia regeneracyjna i estetyczna falami radiowymi, która w moim obecnym CV jest jednym z asów.
SPORO SZCZĘŚCIA
Moja ścieżka zawodowa nie rozwinęła by się tak szybko i dynamicznie, gdyby nie sporo szczęścia. Okazało się, że zacząłem z „wysokiego C” trafiając od razu pod skrzydła kierownika, który jest Prezesem Polskiego Towarzystwa Lekarzy Medycyny Estetycznej i wybitnym autorytetem w tej dziedzinie. Dr Piotr Niedziałkowski od samego początku kierunkował mnie w nowoczesne i unikatowe technologie.
Okazało się, że jestem jedynym facetem z wykształceniem medycznym, który robi Pigmentacje Medyczną, a moje ulubione pigmentacje blizn, przebarwień i odtwarzanie włosów na głowie są ogromną niszą, jeśli chodzi o terapię za pomocą fal radiowych o konkretnej częstotliwości. W chwili obecnej jest to hit na rynku.
ROK PÓŹNIEJ…
Minął troszkę ponad rok od przypadku, który zmienił moje życie. Co prawda wciąż się dokształcam, ciągle czytam, kończę kursy, chodzę na szkolenia, ale nie żałuję!
KOMFORT ?
Pracując w szpitalu i karetce w formie 12 godzinnych dyżurów, po ponad 300 godzin miesięcznie, nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak cudowne jest spanie co noc we własnym łóżku, wolne niedziele i święta, które po latach dyżurowania można spokojnie spędzić z rodziną , czysta praca w której pacjent przychodzi umyty, spokojny i nie awanturujący się, nie muszę się babrać w ogromnych ilościach krwi, wymiocin i kału, nie ryzykuję własnego zdrowia i życia, nie odczuwam presji wyboru miedzy dobrem pacjenta, a własnym, a jeśli ma przeciwwskazania, to odmawiam wykonania zabiegu…nic nie muszę, chcę.
ZAROBKI ?
W szpitalu nadal trudno zarobić 3000 zł. W branży estetycznej 4,5-5 tys. zł do ręki z etatu to nic nadzwyczajnego, wręcz stawka proponowana nowicjuszom, a że my z przyzwyczajania pracujemy więcej i nauczeni jesteśmy bardzo szybko adaptować się do sytuacji, to i pieniądze są większe, dużo wiesze, w szczególności, jeśli robi się coś unikatowego.
PERSPEKTYWA PRACY ?
Podczas szkoleń w klinice, lekarze podchodzą do nas, wpychają wizytówki, proszą o telefon, oferują pracę… bo modne jest osocze, a trzeba pobrać krew i odwirować.
Lekarz zakwalifikuje, my przygotujemy, pobierzemy krew, wstawimy do wirówki, a on poda… pacjent wyjdzie, zapłaci i właśnie, jako pielęgniarz w ciągu 1,5 godziny, zarobiłem tyle, co w ciągu dyżuru w szpitalu… a pracuję po 8-10 godzin.
Przy innych zabiegach też jesteśmy potrzebni i cenieni. Zmycie makijażu, przygotowanie pola do zabiegu, dokumentacja fotograficzna przed każdym zabiegiem, znieczulenie, asysta podczas zabiegu. Te wszystkie czynności nie tylko zwiększają komfort pacjenta, ale znacznie skracają czas procedury. Na 10 godzin zegarowych zyskuje się około 2 godziny. Przez ten czas można wykonać 4 zabiegi z osocza (3000 zł) , 4 laseroterapie (4000zł), liftingi bezoperacyjne (6000zł), a więc opłaca się dać pielęgniarce i 100zł/h, a każdy zarobi i będzie zadowolony. Co poza asystami i pracą z lekarzami?
Tu wystarczy być rozsądnym i kalkulować ryzyko, dokładnie czytać ulotki preparatów, instrukcje urządzeń i patenty jakie mają.
Możliwości zgodnych z prawem mamy bardzo wiele.
Racja, klinik jest mniej niż szpitali, ale tendencja, którą usłyszałem od doktora Piotra jest coraz większa. Ze względu na chaos prawny, brak możliwości legalnego pobrania krwi, przerwania ciągłości skóry, iniekcji przez osoby niemedyczne (kosmetologa, kosmetyczkę), coraz większa ilość prywatnych gabinetów lekarskich, klinik, szuka właśnie pielęgniarek, bo ,, lepiej douczyć pielęgniarkę kosmetologii niż kosmetologa medycyny”.
Wiedza nabyta podczas studiów włącza nam gdzieś w głowie czerwone światełko wtedy, kiedy należy. Wiemy, jak odpowiednio przeprowadzić wywiad, oglądamy pacjentów, interpretujemy wyniki badań i kwalifikujemy do zabiegów, a w razie nieprawidłowości, kierujemy do lekarza na konsultację.
MEDYCYNA ESTETYCZNA NOWĄ NADZIEJĄ ?
Gabinety wyrastają niemal na każdym rogu, dostęp dla elitarnego grona osób, które było stać na takie zabiegi powoli staje się mitem.
Medycyna estetyczna, to już chleb powszedni klasy średniej, a na niektóre zabiegi stać praktycznie każdego.
Nasza pozycja na rynku dzięki uprawnieniom i umiejętnością jest tak silna, że bez większego problemu zastępujemy doświadczonych kosmetologów.
W ciągu zaledwie roku ukończyłem 7 kursów, pozwalających mi wykonywać kilkanaście różnych zabiegów medycyny estetycznej, kupiłem i spłaciłem sprzęt o wartości półrocznej pensji statystycznej pielęgniarki, założyłem firmę, a moje zarobki przy takiej samej liczbie godzin pracy wzrosły ponad 2 krotnie.
Nie piszę tego po to, żeby się pochwalić (no może troszkę J ), piszę to głównie do Was, moi Drodzy narzekający współtowarzysze pielęgniarskiej niedoli, chcę Wam pokazać, że są inne drogi wyboru. Wasza wiedza i umiejętności są unikatowe, bardzo cenne na rynku pracy.
CO Z PERSPEKTYWY CZASU PORADZIŁBYM OSOBOM CHCĄCYM IŚĆ WŁAŚNIE TĄ DROGĄ ?
1. Na początku dobrze wyselekcjonować miejsce pracy, najlepiej w klinice, gdzie są lekarze, wydają rachunki i prowadzą dokumentację medyczną. Pozwoli to ocenić, czy specyfika pracy podoba się, co jest modne, opłacalne, a jednocześnie uchroni przed „minami” prawnymi , na które chętnie narażają pracowników, rządni szybkiej kasy właściciele pseudo klinik.
2. Należy dokładnie sprawdzać każdy środek i sprzęt, który jest używany do pracy, czy ma odpowiednie certyfikaty medyczne oraz kto i w jakich sytuacjach może go używać.
Fakt, że w przeciwieństwie do kosmetyczek i kosmetologów, pielęgniarki/rze mogą podawać substancje w formie iniekcji, nie spowoduje, że wolno im podać każdy kwas hialuronowy, podać każdą inną substancje, czy wykonać każdy peeling, laser, itd.
W ulotkach niektórych substancji można zobaczyć wpis : „może podać wyłącznie lekarz, może podać lekarz po odpowiednim przeszkoleniu, może podać osoba wykwalifikowana (czyli kto?), można podać wyłącznie w obecności lekarza”.
Nie wolno tych substancji podawać samodzielnie. W razie powikłania są poważne konsekwencje..
Należy również wnikliwie czytać ulotki drukowane w języku angielskim, bo nie raz podczas tłumaczenia, z niejasnych powodów pomięto tę jakże ważną frazę.
Bardzo istotna jest kwestia podawania kwasu.
Jeśli nawet, jakimś cudem uda się znaleźć kwas dobrej jakości, który będzie jednocześnie możliwy do podania przez pielęgniarkę/rza, potwierdzony przez producenta, to należy pamiętać, że anatomia ludzka bywa zdradliwa. Kwasem można spowodować martwicę, porażenie nerwu, utratę wzroku, wstrząs anafilaktyczny, a jedyna odtrutka Hialuronidaza, jest lekiem możliwym do zakupienia jedynie przez lekarza i podanym przez niego lub na jego zlecenie.
3. Ukończony kurs w zakresie wiedzy teoretycznej i praktycznej do wykonywania danego zabiegu nie uprawnia pielęgniarki/rza do jego wykonania. Należy dokładnie sprawdzić, co jest napisane na dyplomie/certyfikacie i pamiętać, że pielęgniarki/rzy obowiązuje przede wszystkim Ustawa o zawodzie, patent i zalecenia producenta, a dyplom, zaświadczenie, czy certyfikat może mieć, niestety,wartość papieru toaletowego, szczególnie jeśli kurs ukończony został w jakimś ośrodku szkoleniowym, a nie u konkretnego producenta i dotyczył konkretnego produktu, w zakresie pozwalającym używać go przez absolwenta danego kursu.
4. Dobre ubezpieczenie to podstawa. Dokładnie należy czytać polisy i sprawdzić, jaki zakres zdarzeń obejmują. Polisa zawodowa OC, czy NNW dla pielęgniarek nie obejmuje zabiegów z kosmetologii.
5. Nie wolno dać się namówić na podejrzane i magiczne szkolenia, które nagle pozwolą pielęgniarkom/rzom podawać każdy kwas, botoks, czy wykorzystywać nici liftingujące.
Jeśli jakieś substancje są zarejestrowane jako lek , a nie ma ich ujętych w Ustawie o zawodzie, Rozporządzeniu Ministra, to nie wolno go podać i już !
Podobnie jest z czymś, co zarejestrowano jako procedurę chirurgiczną.
Nie wolno dać się wciągać w konferencje szkoleniowe! Nawet, jeśli ktoś wykona pokaz zaawansowanych technik iniekcji.
Tym bardziej, jeśli prelegentami są pielęgniarki pracujące w innych krajach,.
W Polsce obowiązuje polskie prawo!
Żaden kurs pobierania krwi nie uprawnia nikogo niemedycznego do przerwania ciągłości tkanek!
6. Szybka i łatwa kasa nie zawsze jest dobra. Należy kalkulować ryzyko.
Przymierzając się do danego zabiegu trzeba przeprowadzić wywiad, zbadać pacjenta, obejrzeć, zakwalifikować. A najważniejsze, by sprawdzić, czy posiada się uprawnienia do danego zabiegu. Jeśli pojawią się jakiekolwiek wątpliwości to tego nie wolno robić !
Medycyna estetyczna daje pielęgniarstwu ogrom możliwości !
Endermoglie, peelngi (chemiczne, mechaniczne, ciśnieniowe), fototerapie, laseroterapie, maski, mikrodermabrazje, mezoterapie mikroigłowe i igłowe, radioterapie, ultradźwięki, krioterapie, kriolipolizy, pigmentacje medyczne, masaże lecznicze, wszelkie zabiegi kosmetyczne i kosmetologiczne.
Jednak idą za nimi ogromne ilości procedur zabiegowych!
Medycyna estetyczna to nie tylko botoks i kwas, więc nie ma sensu się na nich skupiać, po co ponosić tak wielkie ryzyko mając tak dużo alternatywnych metod zarabiania pieniędzy? No właśnie…
Marcin Jachimiak
Lic. Ratownik Medyczny
Lic. Pielęgniarz
Mgr Zdrowia Publicznego
Spec. Zarządzania w Ochronie Zdrowia
Pielęgniarz Anestezjologiczny
Linergista