Wiele razy zadawałam sobie pytanie, dlaczego pielęgniarka nie może być bogata? Dlaczego za ciężką pracę, obciążoną troską o zdrowie innych ludzi, przynoszącą zagrożenia fizyczne, biologiczne i psychiczne dostaje marne grosze?
Dlaczego musi postawić swoje zdrowie na szali, a i tak nigdy nie dorobi się majątku?
Odpowiedź nie jest jednoznaczna.
W kontekście historycznym w Polsce przed erą profesjonalnie kształconych pielęgniarek, chorymi zajmowały się siostry zakonne, a potem werbowane były do opieki nad chorymi prostytutki. Tym pierwszym nie płacono z rangi swojego powołania, a tym drugim niewiele z racji swojego statusu społecznego. I tak już się utarło, że pielęgniarka po prostu nie musi dobrze zarabiać.
W kontekście społecznym pielęgniarka nie zarabiała wiele, ponieważ wiele szpitali przez lata było własnością państwa, więc wszystkim równo dawano gorsze. W tamtych czasach wszyscy medycy zarabiali mało, choć proporcja zarobków między lekarzem a pielęgniarką wynosiła 5 do 3 (dziś może 10 do 1 lub jeszcze większa przepaść). Dodatkowo kształcenie na poziomie średnim powodowało, że zarobki nie mogły być większe.
Ponoć czasy się zmieniły. Mamy nowoczesne pielęgniarstwo, kształcenie na poziomie studiów wyższych prawie od 50 lat. Marzymy wciąż o prestiżu, którego nie zapewniają nam ani wciąż nowe kursy, ani specjalizacje, ani dalsze studia lub poziomy kształcenia.
Dlaczego?
Prestiż dają obecnie jedynie dobre zarobki, samostanowienie o swojej pracy, niezależność finansowa i władza.
Niestety, w większości przypadków zawód pielęgniarki nie ma żadnego z tych atrybutów.
Zamiast wciąż narzekać, jak jest źle, trzeba sobie zadać pytanie w swoim sumieniu:
Czy, aby ja sama się nie przyczyniam do swojego losu?
Czy może milczę, gdy jestem zmuszona zrobić coś poza swoimi kompetencjami?
Może godzę się na marne warunki pracy?
Może boję się podjąć „rozwodu” z patologicznym pracodawcą?
Może już jestem tak zmęczona i pozbawiona nadziei na zmianę, że nie widzę leżącej przed sobą szansy, brak mi sił, aby zrobić pierwszy krok do zmiany?
Prawa ekonomii są proste. Jest podaż i popyt. Jest zapotrzebowanie na opiekę i osoby ją świadczące.
Gdy jest duży popyt a mała podaż, wartość usługi powinna rosnąć.
Tak dzieje się w każdym przypadku w ekonomii, ale nie w naszej branży… Prawie nie ma konkurencji, bo pielęgniarek jest mało.
Każda z nas wie o tym, choć może nie chce tego przyjąć do wiadomości, że teraz nadszedł nasz czas.
Gdyby każda z nas poszanowała swoje zdrowie i zawód, postanowiłaby pracować na jednym etacie za godne płace, które w końcu zostały by wymuszone przez prawa ekonomii, nasz los by się odmienił.
Pokazały to sytuacje pań i panów, którzy postanowili zadbać o własne zdrowie.
Po 50 roku życia, prawie każda z nas dorobiła się jakiejś choroby z powodu trudnych warunków pracy. Poszli na zwolnienia lekarskie. Dyrekcja została postawiona przed widmem strat finansowych, apelowali do sumień, apelowali, aby nie zostawiać pacjenta samego. Choć on już dawno przez naszych rządzących został skazany na taki samotny los w chorobie, gdyż przez prawie 30, a może już 50 nikt nie zajął się na poważnie kłopotami Ochrony Zdrowia. Nie zapewnił dobrych warunków pracy, aby leczyć chorych ludzi.
I w tych właśnie sytuacjach widać dosadnie, co stanie się, gdy zabraknie rąk do pracy. Mimo marudzenia dyrekcja chcąc nie chcąc, aby zapewnić ciągłość działalności, zgodziła się na podwyżki.
Jeszcze prościej zadziałałaby akcja #jedenetat, bo wiemy to doskonale, że wiele oddziałów musiałoby być zreorganizowanych lub zamkniętych.
Ale my wcale nie chcemy godnie zarabiać, bo odpuściłybyśmy sobie pracę za 10-15 zł. Szkoda czasu i zdrowia. Tylko wciąż to „ale”…
Albo weźmy swój los w swoje ręce, i coś z tym zróbmy!
Decyzja należy do każdego z nas, jaki los wybierze: ofiary lub zwycięzcy.
Za 10 lat rzeczywiście moze braknąć rak do pracy gdy starszych pielęgniarek nie będzie miał kto zastąpić. Jak na razie polskie pielęgniarki ” dają radę ” pracować na 2 etaty bo przecież trzeba dorobić do nędznej emerytury oraz przecież sa tak przywiązane do swoich koleżanek ze wszystkich szpitali w mieście ze nie ma szans aby odmówiły dodatkowy dyzur. To problem mentalności. Tylko czas cos zmieni jak na dobre wypali sie pokolenie starszych pielęgniarek które bardzo szanuje, szkoda tylko ze one swoją ciężka praca udowodniły ze można pracować na 2 etaty za marne grosze. Mężczyźni nigdy by tak nie pracowali. To tez kwestia wychowania. Kobiety od zawsze miały gorszą pozycje w społeczeństwie. Dla mnie jest to dosłownie kwestia kilku lat gdy uwolnię się od pielęgniarstwa. Szkoda czasu I zdrowia.