Podobno saper myli się tylko raz, ale słyszałam również wersje, że myli się 2 razy: raz gdy wybiera zawód, drugi raz przy rozbrajaniu miny.
Wyobraźmy sobie, jaką presję przeżywa saper, gdy rozbraja bombę, a za nim stoi człowiek z pistoletem wymierzonym w głowę.
A teraz przenieśmy się do rzeczywistości.
Obecnie mamy okres epidemii.
Jest to również sprawdzian kompetencji zarządzania kryzysem oraz mądrego przywództwa dla kadr zarządzających. Dla ochrony zdrowia jest to nie tylko sprawdzian jej wydolności lub raczej jej braku.
Efekty można prosto zobaczyć, ponieważ choroba COVID19 błędów nie wybacza.
Każda źle przygotowana procedura, brak środków ochrony osobistej, czy niewłaściwe decyzje przynoszą konsekwencje w postaci zakażenia.
Jednak najczęściej konsekwencje ponoszą bezpośrednio osoby podlegające, a nie osoby decyzyjne.
Mamy za sobą kilka tygodni walki na froncie z wirusem.
Widzieliśmy całe spektrum zachowań ludzi: lęk o zdrowie swoje i najbliższych, złość i gniew na brak środków ochrony osobistej, zachwyt nad bohaterstwem i heroiczna walką, niepewność oczekiwania na wynik badań, bezradność i frustrację izolacji oraz przejawy niechęci i ostracyzmu…
Medycy widzieli już wiele.
Medycy wiedzą, że nikt nie jest w stanie ich zastąpić w pracy przy chorych.
Medycy znają swoją godność i ważność wykonywanej przez nich pracy.
Jednak medycy to też LUDZIE.
Czy wybór zawodu jest jednoznaczny z pozbawieniem się podstawowych PRAW CZŁOWIEKA?
Jak okazuje się, wszędzie dookoła w krajach europejskich medycy są doceniani przez społeczeństwo, odpowiednio traktowani i wynagradzani za ciężką pracę. Mają gwarancję, że rządzący i przełożeni zadbają o ich bezpieczeństwo i ich rodzin.
U nas jest inaczej.
W Polsce za heroizm otrzymuje się brawa od Ministra Zdrowia.
W Polsce za ciężką pracę medyka obniża się wynagrodzenie.
W Polsce za chęć pomocy innym, profesjonalną opiekę każe się pozbawieniem wolności osobistej i wolności słowa.
W Polsce każe się przymusem pracy.
Czy zmuszenie kogoś do pracy wywoła w nim motywację?
Gdy podniesiesz rękę z kijem na psa, może cię ukąsić.
Nie rozumiem, co chcą osiągnąć decydenci skazując kogoś na przymus pracy?
Czy stać nas na ryzyko zakażenia personelu medycznego w obecnej sytuacji?
Czy ktoś pomyślał o długofalowym skutku takich działań?
Już dziś słyszę od niektórych, że nie warto kończyć studiów pielęgniarskich, że ma przygotowane wypowiedzenie z pracy, że szykuje się do oddania prawa wykonywania zawodu, że po tym wszystkim szykuje się do wyjazdu za granicę.
Wielu z nas jest już przemęczonych, przebywa w izolacji domowej lub kwarantannie, wielu jest zakażonych, również w stanie ciężkim. Wostatnim czasie przeżyliśmy bardzo również śmierć koleżanki. Czas się zatrzymać na chwilę i pomyśleć.
System kija i kar nie przynosi oczekiwanych efektów. Natomiast wizja godnego wynagrodzenia za ciężką pracę i troska o bezpieczeństwo pracowników przynoszą pozytywne skutki.
Wystarczy przedstawić odpowiednią „marchewkę”, a pracownicy mogą podjąć świadomą decyzję, czy chcą ryzykować.
Nie każdy medyk może podjąć walkę na pierwszym froncie, z powodu wieku, czy chorób współistniejących.
Nie każdy medyk może porzucić opiekę nad swoimi dziećmi (de facto też prawny obowiązek rodziców).
Nie każdy medyk czuje się na siłach, aby stać się bohaterem.
Nie wymagajmy od ludzi działań, które mogą ich zniszczyć lub zabić, jeśli nie chcą ponieść takiej ofiary.
Na razie rządzący uspokajają nas, że nie ma powodu wprowadzać stanu nadzwyczajnego lub klęski żywiołowej. Zapewniają, że sytuacja jest pod kontrolą.
A jednocześnie odwołują się do metod, które sugerują, że dzieje się coś innego.
Bo skoro mogę dostać nakaz pracy, skoro mogę zostać pozbawiona „wolności”, skoro mogę pracować nieograniczoną ilość godzin w ciągu doby i tygodnia, to czy jestem jeszcze pracownikiem, któremu przysługują podstawowe prawa, czy jestem już NIEWOLNIKIEM?
Z tego miejsca apeluję do rządzących o przemyślenie strategii budowania zasobów w ochronie zdrowia.
Epidemia kiedyś dobiegnie końca.
Pozostaną piękne szpitale, ale puste, nowoczesne sprzęty, które zaczną się kurzyć z powodu braku personelu.
Może czas na prawdziwą reformę ochrony zdrowia i odwrócenie piramidy świadczeń zdrowotnych, ze wzmocnieniem podstawowej opieki i specjalistycznej opieki zdrowotnej.
Może czas zburzyć tę ruinę i zbudować coś nowego, bardziej przystającego do obecnych oczekiwań i potrzeb zdrowotnych.
Może czas dofinansować do standardów europejskich ochronę zdrowia, bo to każdemu przyniesie pożytek: zarówno obywatelom, przedsiębiorcom jak i rządzącym.
mgr piel. Ewelina Tymoszuk
Bardzo dobry tekst tylko czy ktoś nas wysłucha…..
I tak od wybuchu do wybuchu… Politycy w naszym kraju żyją w odrealnionym świecie i to nie zależnie od opcji politycznej. Od wielu lat środowisko medyczne walczy o poprawę opieki medycznej, szacunek dla zawodów, rozsądną politykę kadrową i nic… Mam wrażenie, że liczą na „zmęczenie materiału”. Wywalczone podwyżki traktują jako element szantażu emocjonalnego. W momencie „wybuchu” za marchewkę są oklaski, a za kij szantaże, nakazy pracy, śmieszne pomysły pracy w jednym miejscu. A po pożarze wszystko wraca na poprzednie tory, nikt nie wyciąga konstruktywnych wniosków. I mnie najbardziej przeraża i odbiera siły ten stan bezmyślności.