Czy humanitarne jest wysyłanie na działania wojenne żołnierzy bez uzbrojenia i broni?
Nie.
Żołnierze miesiącami ćwiczą swoje umiejętności, strategię i różne wersje postępowania w hipotetycznych niebezpieczeństwach. W razie zagrożenia są wyposażeni są w odpowiedni sprzęt, broń do ochrony siebie i swojego oddziału. Mogą również liczyć na to, że jeśli zginą na służbie, rodzina otrzyma potrzebne wparcie i rekompensatę za poniesioną stratę. Mogą liczyć na pomoc psychologiczną, gdy wracają z miejsc działań wojennych, gdy doznają stresu bojowego (CSR) lub zespół stresu pourazowego (PTSD). Wreszcie, mają przywileje związane z obciążeniem służbą w postaci wcześniejszych emerytur, ich pobory nie są obciążone składkami społecznymi.
Mamy teraz wyjątkowy czas – zagrożenie epidemiczne.
Można powiedzieć, że prowadzimy „wojnę” z koronawirusem, którego do tej pory nie znaliśmy.
Lecz „żołnierzami” w tej nierównej walce są pielęgniarki, położne, lekarze, ratownicy medyczni, diagności laboratoryjni, farmaceuci i inni medycy. Na pierwszej linii frontu stają nasze koleżanki i nasi koledzy.
Czego oczekujemy od zarządzających?
Bezpieczeństwa.
Dobra pielęgniarka to żywa pielęgniarka. Nadrzędną zasadą udzielania pomocy innym – jest własne bezpieczeństwo ratownika.
Czy wybierając ten zawód zdawaliśmy sobie sprawę z zagrożenia?
Oczywiście.
Każdego pacjenta traktujemy z należytym szacunkiem i zasadami bezpieczeństwa, zakładając, że może być źródłem niebezpiecznego zakażenia.
Jednak obecna sytuacja wielu z nas przerasta. Wymagania nam stawiane stają się wielkim obciążeniem. Oczekiwania społeczne są takie, aby w każdej sytuacji mogli liczyć na naszą pomoc. I nikt z nas nie odmawia udzielania pomocy pacjentom. Jednak naszym obowiązkiem jest także dbać o własne zdrowie i życie oraz o naszych bliskich.
Oczekujemy, że przełożeni udzielą nam wsparcia, w postaci merytorycznej informacji, właściwych procedur i środków bezpieczeństwa osobistego.
Nie wyobrażam sobie, aby zmuszać pracowników medycznych do wykonywania świadczeń zdrowotnych w pełnej świadomości zagrożenia, bez odpowiednich zabezpieczeń, a to niestety się dzieje.
Jesteśmy również ludźmi. Możemy zachorować. Nie należy od nas wymagać nieludzkiego heroizmu, wiedząc, że pacjent jest zarażony, udzielać mu pomocy bez odpowiedniego sprzętu, kombinezonu, czy maski.
Jeśli ratownik, czy strażak wie, że nie jest bezpieczny, najpierw wzywa wsparcie, aby zminimalizować straty.
Proszę uświadomić sobie, że jeszcze przed zaistnieniem epidemii, zasoby ludzkie medyków były minimalne, brakowało lekarzy, pielęgniarek, położnych i innych. Wciąż mówiliśmy, że jest nas za mało.
Że „Polska to chory kraj”, że trzeba zwiększyć nakłady na ochronę zdrowia, bo system jest niewydolny.
A teraz sytuacja zaskoczyła wszystkich.
System jest kompletnie nie przygotowany na przyjmowanie takiej ilości chorych, jakiej spodziewamy się w najbliższych dniach.
Nie ma ludzi i sprzętu.
Do tej pory dziury etatowe były „łatane” przez pracę na dwa i więcej etatów.
W sytuacji epidemii racjonalne jest pozostanie w macierzystej jednostce, aby ograniczyć rozprzestrzenianie się wirusa.
Nagle może się okazać, że „znika” połowę personelu ze szpitali… Ile osób rzuci prawem wykonywania zawodu i odejdzie, jak to piekło się skończy z powodu wypalenia i traumy?
Niektórzy z nas także zachorują… Mamy tego świadomość.
Boimy się o warunki pracy.
Jeśli dotychczas pracowaliśmy ponad siły, teraz oczekuje się, że będziemy poświęcać siebie dla ratowania innych.
Większość z nas jest w grupach ryzyka, jeśli chodzi o śmiertelność zakażenia wirusem. Średnia wieku pielęgniarek to 53 lata i więcej.
Każdy z nas ma rodziny, małe dzieci, o które się dbamy, starszych rodziców i dziadków, o których drżymy. Jesteśmy ludźmi, nie herosami.
Nie jesteśmy służbą zdrowia,
jesteśmy w systemie opieki zdrowotnej.
Jesteśmy pracownikami, jesteśmy przedsiębiorcami,
jesteśmy wykwalifikowanym personelem o strategicznym znaczeniu w tym momencie. Oczekujemy wsparcia, włącznie ze wsparciem psychologicznym.
Co czuje pielęgniarka/położna, gdy wie, że musi ratować zakażonego chorego, a ma tylko maseczkę chirurgiczną i zwykłe rękawiczki?
Jaką traumę musi przeżywać, czując na sobie odpowiedzialność za życie i zdrowie innych, a jednocześnie myśli o swoich dzieciach i rodzicach?
Mam nadzieję, że w obecnej sytuacji, każda organizacja stanie na wysokości zadania i dostarczy wsparcia, zamiast straszyć konsekwencjami. Nie jesteśmy służbą, działamy w granicach prawa, poleceń służbowych, nie rozkazów… Do służby jeszcze daleka droga… Może to jest ważny moment, aby nabrać świadomości, że zdrowie i życie obywateli jest strategiczną wartością dla państwa?
Bez obywateli nie ma podatków, bez zdrowych pracowników, nie ma dobrobytu, bez zdrowia nie można cieszyć się życiem.
Gdy opadnie kurz po epidemii, nie zapomnijmy o tych, którzy z poświęceniem zdrowia i życia ratowali swoich współobywateli.
Warto pomyśleć o systemowych rozwiązaniach ponad podziałami, bo jak pokazała ta ekstremalnie trudna sytuacja, jest to możliwe, jeśli się chce współpracować, a cel jest ważny dla wszystkich decydentów.
Grafika: Pixabay, canva.