Barbara Kwiecińska-Kielczyk
II cz.
Perfekcja zawodowa i bezpieczeństwo klientów wymagają nieustawania w szkoleniach, zdobywania kolejnych umiejętności i doskonalenia już posiadanych.
Marzena Abramowicz pierwsze szkolenie odbyła w Krakowie, w prywatnym instytucie medycyny estetycznej, kolejne miały miejsce we Wrocławiu, Gdańsku, Gdyni oraz Warszawie. Kosmetolożka żali się jednak, że mieszkając w woj. warmińsko-mazurskim niestety na swym terenie nie ma dostępu do szkoleń w dziedzinie zabiegów estetycznych, zatem musiała sama wyszukiwać kursów i work shopów poza miejscem zamieszkania.
– Nie jest to łatwa ścieżka kariery, trzeba mieć dużo szczęścia, aby trafić na szkolenia przeprowadzone profesjonalnie, a nie nastawione tylko na zarobek i szkolące każdego kto się zgłosi, nawet osoby bez podstawowej wiedzy medycznej – ocenia. – Duże wsparcie zawdzięczam swojej córce, która również poszła w moje ślady i wybrała zawód pielęgniarki. Studiuje obecnie na Akademii Medycznej w Gdańsku na 3 roku, razem jeździmy na szkolenia, wspieramy się i dopingujemy oraz snujemy wspólne plany rozszerzenia działalności – zwierza się.
Aby zacząć własną działalność związaną z zabiegami estetycznymi, trzeba sporo zainwestować pieniędzy i czasu – podkreślają pielęgniarki, które wkroczyły na nową drogę zawodową.
– Szkoliłam się w różnych miejscach, gdyż nie czułam się na siłach aby wykonywać pewne zabiegi. Inaczej jest podać zastrzyk domięśniowy, a inaczej wymodelować kwasem hialuronowym usta tak, aby klientka była zadowolona– zaznacza Marzena Abramowicz.
Otwierając gabinet zabiegów estetycznych posiadała certyfikaty z mezoterapii mikroigłowej, implantacji nici PDO, SCRU, tornado, osocza bogatopłytkowego, lipolizy iniekcyjnej, podawania kwasu hialuronowego. Kolejne szkolenia dotyczyły bardziej zaawansowanych technik, jak implantacja nici PDO cog, lifting wolumetryczny, fibryna bogatopłytkowa, pozyskiwanie i podawanie autologicznych wypełniaczy, tak że wachlarz wykonywanych przez nią zabiegów jest obszerny.
– Kurs zrobiony, trzeba było przekonać koleżanki do zabiegów. Ale ciągle było mało. Bo brakowało innych umiejętności, bo coś trzeba było poprawić w inny sposób. I tak zaczęły się kolejne kursy, które się same napędzały. Wypełniacze, osocze, botox, nici… – to nowy rozwój zawodowy Justyny Rydzewskiej.
W szkoleniach organizowanych przez jedną z uznanych firm w branży estetycznej uczestniczyła także Elżbieta Witkowska: osocze bogatopłytkowe, fibryna bogatopłytkowa, mezoterapia igłowa. We wrześniu oczekuje na kolejne szkolenie dotyczące wypełniaczy. Nauki pobiera pod okiem międzynarodowego eksperta z zakresy kosmetologii, wspaniałego szkoleniowca – jak zaznacza – z tytułem doktora nauk medycznych. Równolegle rozpoczęła studia na kierunku kosmetologia estetyczna i pielęgnacyjna w Wyższej Szkole Nauk o Zdrowiu w Bydgoszczy, które jak najbardziej zamierza ukończyć i dalej się szkolić.
Wiele pielęgniarek, które zdobyły nowy zawód związany z zabiegami estetycznymi, nie rezygnuje jednak z dotychczasowej pracy.
– Największą satysfakcję daje mi praca z ludźmi, a w szczególności zadowoleni klienci, którzy do mnie wracają i polecają znajomym. Ja jednak nie rozstałam się do końca z zawodem pielęgniarki, pracę w gabinecie medycyny estetycznej godzę z dodatkową pracą w Szpitalu Giżyckim oraz jestem właścicielką Pielęgniarskiej Spółki Partnerskiej, mam kontrakt z NFZ. Na rozwój medycyny estetycznej potrzeba czasu, około 2 lat, aby zadowoleni klienci wracali i polecali innym, dlatego ważne jest aby mieć kapitał na bieżące utrzymanie firmy oraz szkolenia – ocenia Marzena Abramowicz. I dodaje…
– Jeżeli już się spotyka ze środowiskiem, które działa w medycynie estetycznej, to przychodzą do głowy inne pomysły na rozwój biznesu. Moje najbliższe plany związane są z otwarciem instytutu witaminowego zajmującego się wlewami infuzyjnymi, gdyż zauważyłam duże zainteresowanie wśród moich klientów oraz obecnie panujący trend na tego typu zabiegi.
Praca na drugim etacie na oddziale intensywnej terapii pozwoliła Justynie Rydzewskiej finansowo zapisywać się na kolejne kursy.
– Zawodu definitywnie jeszcze nie zmieniłam. Powolutku kręci się medycyna estetyczna. Pielęgniarstwo jest na pierwszym miejscu. Wiedzę kosmetologiczną i estetyczną wykorzystuję przy niegojących się ranach oraz świeżych bliznach. Zadowolenie pacjentów oraz ich rodzin daje mi największą satysfakcję. No i mój chirurg, któremu co jakiś czas sprzedam pomysł co do terapii, a on to stosuje… i działa – stwierdza.
– Pacjentki, które przychodzą do mnie na zabiegi, pojawiają się po jakimś czasie znowu, zadowolone. To chyba jest takim głównym motorem, że to co robię przynosi satysfakcję pacjentom oraz mnie. I przede wszystkim praca z „drygiem artystycznym” – coś wspaniałego. Oglądanie jak to wszystko ewaluuje po wykonaniu zabiegu, po kilku dniach też mi daje ogromną radość. Nie ukrywam, że element finansowy też jest motorem napędzającym to wszystko. Praca, którą wykonuję oraz stosowne do niej zarobki też są bardzo istotne – podsumowuje Rydzewska.
Łącząc to wszystko, postanowiła w tym roku podjąć studia podyplomowe na kierunku kosmetologia estetyczna dla pielęgniarek. No i powoli otworzyć własny biznes…