Kilka przemyśleń odnośnie „kursu adaptacyjnego” wschodnich pielęgniarek.

Kilka przemyśleń odnośnie „kursu adaptacyjnego” wschodnich pielęgniarek.

Witam, dziś w cyklu „PRZEMYŚLENIA WŁASNE”

Jak oszukać Polaka dwa razy i sprawić, by się jeszcze z tego cieszył?

To tylko nasz rząd potrafi…

Od wczoraj kulam się ze śmiechu… Śmiech przez łzy.

Nasze szanowne władze chcą ułatwić „wschodnim pielęgniarkom” poprzez kurs adaptacyjny i zdanie dyplomu, pracę w naszym kraju.

Od razu zaznaczę nie mam nic przeciwko zatrudnianiu ich w naszym kraju!

To jakieś kuriozum! Polska pielęgniarka, by pracować na zachodzie Europy musi ukończyć studia wyższe i mieć uznane tam kwalifikacje, zgodnie z wymogami Unii Europejskiej i znać język do poziomu B2.

Prawo też nie działa wstecz moi Drodzy i jeśli pielęgniarka/położna w chwili obecnej musi mieć maturę i studia wyższe, by pracować w zawodzie, to nie wyobrażam sobie, by osoby spoza naszego kraju były inaczej traktowane. Na rynku pracy jest jeszcze wiele pielęgniarek z wykształceniem średnim (LM i pomaturalne SM), jednak jest to wykształcenie zdobyte w Polsce i uznane oficjalnie w naszym kraju. Tak jak napisałam. PRAWO NIE DZIAŁA WSTECZ.

Teraz kilka słów rozważań.

Jeśli, rząd za nasze podatki będzie szkolił obcy kapitał i uznawał dyplomy na podstawie jakiegoś „kursu adaptacyjnego” to według mnie jest to dyskryminacja, ponieważ moje koleżanki i ja musiałyśmy kończyć studia.

Rządzący rozdają ryby zamiast wędek, a to nie tędy droga…

Należy pozwolić zarobić godnie polskim pielęgniarkom, pracującym w kraju,

nie zamrażając średniej krajowej na poziomie 3900 zł tylko na poziomie realnym (obecnie to 4700 zł.).

Niech nasze Pielęgniarki/Położne zaczynają na poziomie 8000 złotych (ok. 2000 €) na etacie, to nie będzie trzeba marnować naszych podatków na kształcenie ludzi, którzy i tak pewnie wyjadą dalej. Tysiące nieodebranych praw do wykonania zawodu zostanie wówczas odebrane. Studenci nie będą rezygnować…

Ktoś mnie kiedyś zapytał: Dlaczego nie ma absolwentów pielęgniarstwa?

Moja odpowiedź jest prosta!

Już po roku edukacji widać, kto się do tej pracy nadaje, a kto nie. Po drugim roku studiów, Ci młodzi ludzie, zaczynają analizę i wnioskują, że albo „wyjadę”, albo muszę coś wymyślić, bo nie ma perspektyw dla „mnie” w tym kraju… i kolejne tysiące odchodzą.

Rządzący, prosimy o policzenie, ile kosztują studenci rocznie nasz kraj i nigdy nie wchodzą do zawodu.

A może należy pokazać studentom konkretne profity z wykonywania tego zawodu?

 Niech widzą cel tych studiów… konkretną ścieżkę kariery.

Jeśli jeszcze rządzący nie dostrzegają, że jesteśmy największym „producentem” Pielęgniarek i opiekunów dla zachodu Europy i tym samym umniejszana jest ranga naszej profesji, to będzie źle…

My, medycy sobie poradzimy.

Wbrew pozorom, każdy następny rząd będzie miał jeszcze większy problem..

Bo ja, na razie widzę tylko dyskryminację naszych polskich Pielęgniarek i Położnych.

Pozdrawiam

Kasia Kowalska

Proszę zostaw odpowiedź

1 komentarz do wpisu “Kilka przemyśleń odnośnie „kursu adaptacyjnego” wschodnich pielęgniarek.”

  1. Myśle podobnie jak autorka artykułu trzeba zachęcić polskie pielęgniarki do pracy w zawodzie a nie szukać ich na wschodnie. Gdy kilka lat temu kończyłam studia było nas Ok 130 osób z których czesc wyjechała za granice. Idą do pracy dostaje prozozycje 2500 podstawy bez żadnych premii dodatków stażowego to ja się zastanawiam po co studia kończyłam ?

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.